Do niedawna wydawało mi się, że bycie super zorganizowana mamą z rewelacyjnym podejściem do dziecka to pikuś i przez wiele lat nie szczędziłam dobrych rad z cyklu-"jak zrobić to czy tamto by żyć w symbiozie z dzieckiem ku zadowoleniu obu stron". Myślałam że każde dziecię jak mój pierworodny jest do ułożenia-jedzenie co 3 godziny,spanie 19-7, dodam że w swoim łóżku. Bawiące się dziecko nie opuszczało granicy koca...a słowo "nie" poznał...no właśnie....nauczył się od młodszego brata-11lat młodszego. To właśnie ten mały gzub zburzył moje wysokie mniemanie o wrodzonym talencie do wychowywania idealnych dzieci. Generalnie robi co chce-przypadek żadną miarą nie do poskromienia. Jak coś nie po jego myśli-wrzask....Nie będę tu punktować bo pisania by było duuuużo,ale przytoczę co dziś usłyszałam-mały ( lat 2) wpadł do łazienki wywalił wszystko z pralki, na moje pytanie-"co robisz", odpowiedział "tak ma bić"...yyyyy....szczerze-nie wiedziałam co odpowiedz...